Jak się okazuje, wiele z tych zabiegów nie ma nic wspólnego ze sztuką ogrodniczą.
- To nie ma nic wspólnego z pielęgnacją, to jest po prostu niewiedza osób, które wykonują takie zabiegi. Ewentualnie można podejrzewać tutaj złą wolę. Na pewno nie jest to zgodne ze sztuka ogrodniczą - mówi Marcin Kolasiński z Katedry dendrologii, sadownictwa i szkółkarstwa Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, któremu pokazaliśmy kilka przykładów (patrz: Galeria).
Takie "ogołocenie" drzew z korony jest też sprzeczne z ustawą o ochronie przyrody.
- Usunięcie gałęzi z korony powyżej 30 proc. stanowi uszkodzenie drzewa, a 50 proc. to jest po prostu zniszczenie drzewa i podlega każe administracyjnej. Takie zgłoszenie powinno wpłynąć do urzędu miasta, do wydziału ochrony środowiska albo innej jednostki, która zajmuje się drzewami - mówi dendrolog.
Drastyczne przycięcie korony drzewa może doprowadzić w niedalekiej przyszłości do jego obumarcia. W najlepszym przypadku drzewo się odrodzi, ale zużyje na to tyle energii, że będzie słabe.
- A pędy, które będą wyrastały, będą wyrastały pod złym kątem - mówi Kolasiński. - Będą słabo zespolone z pniem i będą stanowiły w przyszłości większe zagrożenie dla bezpieczeństwa, niż drzewa, które nie były poddane żadnym zabiegom.
Co będzie doskonałym argumentem do ich wycinki. A przecież drzewa oczyszczają i nawilżają powietrze w mieście, ograniczają też hałas uliczny.