Leszno mówi: dość nienawiści
W sobotnie popołudnie, punktualnie o godzinie 15:00, na leszczyńskim rynku zebrała się garstka osób, które – jak mówił organizator – nie mogły dłużej milczeć. Kilkanaście osób stanęło naprzeciwko retoryce strachu i nienawiści, jaka pojawiła się w przestrzeni publicznej m.in. za sprawą plakatów Konfederacji. Choć frekwencja była niska, a całe zgromadzenie miało bardziej symboliczny niż masowy charakter, to wybrzmiały tam słowa, które – jak zaznaczył prowadzący – powinny dotrzeć do sumień wielu.
– Nie jestem związany z żadną partią, fundacją, organizacją. Jestem z Leszna i jestem wściekły – mówił Paweł Sikorski, organizator zgromadzenia.
Reakcja na plakat: „Nie widzę hord”
Jednym z powodów zorganizowania zgromadzenia był kontrowersyjny plakat Konfederacji, przedstawiający osoby czarnoskóre i muzułmanów z koktajlami Mołotowa w rękach, na tle płonących samochodów. Slogan miał ostrzegać przed zagrożeniem migracyjnym.
– Rozglądam się i nie widzę hord, nie widzę żadnego zagrożenia. Boję się tylko naszych „patriotów” – mówił Sikorski. W swojej przemowie nawiązał do historycznych przykładów, które pokazują, jak faszyzm nie przychodzi nagle – on „skrada się” krok po kroku, odbierając ludziom godność, prawa, a w końcu życie.
Organizator zacytował słowa przypisywane niemieckiemu pastorowi Martinowi Niemöllerowi o tym, jak kolejno zabierano różne grupy społeczne, aż w końcu „nie było już nikogo, kto mógłby zaprotestować”.
„To nie jest definicja faszyzmu”
W pewnym momencie do przemawiającego podszedł przedstawiciel Młodzieży Wszechpolskiej, Piotr Płocieniczak, wręczając kartkę z – jak twierdził – definicją faszyzmu. Sikorski zareagował natychmiast:
– To, co mi przyniosłeś, to manipulacja. Prawdziwa definicja faszyzmu to odbieranie ludziom godności, dehumanizacja, nazywanie ich brudasami. Po krótkiej wymianie zdań działacz opuścił plac.
W odpowiedzi prowadzący apelował do zebranych, by reagowali wszędzie tam, gdzie widzą krzywdę drugiego człowieka: – Choćbyś stał sam, stań.
Głos kobiety: „Drogie Leszno, ty takie nie jesteś”
Jako jedyna poza organizatorem głos zabrała Agnieszka Ptaszyńska, związana z Fundacją Leszno dla Ukrainy. Emocjonalnie i z przekonaniem mówiła o codziennym obliczu miasta, które zna – pełnym życzliwości, zaangażowania społecznego i pomocy.
– Leszno to miasto, które działa. Pomaga, organizuje zbiórki, wspiera potrzebujących. Leszno to nie nienawiść, to nie ksenofobia. – zaznaczyła.
Odniosła się także do strachu przed migrantami: – Strach to naturalny ludzki odruch. Ale tym strachem łatwo manipulować. I to robią politycy, którzy zamiast chronić, podsycają podziały.
Wspomniała o tym, że tego dnia, podczas wcześniejszej manifestacji przeciwników migracji, padały hasła: „wypierdalać”, „tu jest Polska” – hasła, które jej zdaniem brzmią jak żywcem wyjęte z innej, mrocznej epoki.
Fundacja: pomagamy i integrujemy
Ptaszyńska przypomniała, że fundacja, z którą współpracuje, nie tylko pomaga Ukrainkom i Ukraińcom przeżyć, ale przede wszystkim działa na rzecz integracji – po to, by nie powielać błędów znanych z krajów zachodnich.
– Nie chcemy palonych samochodów, gett, dzielnic bezprawia. Chcemy, by ci ludzie czuli się częścią społeczności, a jedyną drogą do tego jest integracja.
Zauważyła też, że Polska potrzebuje rąk do pracy i że migranci są faktem – pytanie, czy usłyszą „wypierdalaj”, czy „pomogę ci nauczyć się języka”.