Oto powody
Do połowy spotkania nic nie zapowiadało takiego obrotu sprawy, bo Byki w pierwszej części meczu się stawiali, a rozpoczęli nawet od podwójnej wygranej Smektały i Lebiediewa. Potem jednak kontrolę nad meczem zaczynali przejmować zawodnicy Apatora, choć po ósmym biegu wygranym przez leszczynian 4:2 było tylko 26:22. Wtedy jednak nastąpił kompletny zwrot. Od 9 biegu oglądaliśmy inny zespół Byków, który zupełnie się pogubił przegrywając bieg za biegiem. Po 12 biegu było po meczu i można było się tylko zapytać z jakim ujemnym bagażem z Motoareny wyjadą leszczynianie. Ten bagaż okazał się duży, bo przegrana 59:31 jest na pewno bolesna. Jakie były przyczyny tak wysokiej porażki starał się tłumaczyć po meczu Rafał Okoniewski, menadżer zespołu.
- Początek mieliśmy bardzo fajny, później rywal odjechał. Dzisiaj żużel tkwi w ustawieniu też sprzętu i myślę, że ten sprzęt mieliśmy, tylko te ustawienia po prostu nie trafiliśmy. I Toruń, wiadomo, jechał u siebie też, lepiej im to zawsze spasować i dlatego nam odjechali - mówił R. Okoniewski.
Dodajmy, że najskuteczniej w zespole z Leszna pojechał Grzegorz Zengota, który w czterech pierwszych startach miał na swoim koncie już 10 punktów. Potem jednak i on, jak reszta zespołu pojechała po prostu bardzo słabo.
Kolejne spotkanie Byków już w niedzielę, 28 kwietnia na Smoczyku, a będzie to żużlowy klasyk z Falubazem Zielona Góra.
Polecany artykuł: