Z powołania policjant, z zamiłowania ultramaratończyk
Łukasz Wróbel pracuje w Komendzie Miejskiej Policji w Lesznie, w Zespole Dyżurnych. Po pracy zamienia mundur na strój sportowy i biega. Kilka dni temu wybiegał nowy rekord świata w Backyard Ultra. W zawodach wystartowali najlepsi biegacze ultra z całego globu. O każdej pełnej godzinie uczestnicy wychodzili przebiec pętlę o długości ponad 6,7 km w czasie nie przekraczającym 60 minut. Zawody trwały dopóty, dopóki nie pozostał w nich tylko jeden zawodnik. I tym zawodnikiem był właśnie Łukasz Wróbel! W 5 dni przebiegł w sumie 116 pętli, czyli ponad 777 km! I tym samym pobił o 6 pętli dotychczasowy rekord z października ubiegłego roku.
- Wybrałem Belgię i Backyard Legends - jedna z największych i najlepszych imprez w Europie. Wiedząc, że spotkam tam mocnych przeciwników i będę mógł rywalizować o najlepsze miejsce, czyli najdłużej być na trasie z najlepszymi, no i to mi się udało. Rok temu byłem w Anglii w Suffolk, gdzie wygrałem też backyard w czasie 80 godzin. Wcześniej wygrałem mistrzostwa Polski w tej samej formule. Tutaj chciałem mieć wynik w granicach 90, może 100 pętli. 100 pętli to jest taki "klub 100", do którego w tej chwili weszło może 10 osób na całym świecie, a więc to pokazuje skalę trudności tego biegu. I żeby było jeszcze ciekawiej, żeby uzyskać wysoki wynik trzeba trafić na równego sobie przeciwnika, przynajmniej jednego, z którym jesteśmy w stanie długo biegać - mówi Radiu Eska Łukasz Wróbel.
W biegu... odpoczywa
Łukasz Wróbel biega od kilkunastu lat. Z mniej lub bardziej wyczerpującego biegu czerpie ogromną przyjemność.Nawet, jeśli na trasie przychodzi kryzys i zwątpienie. W Belgii też były.
- Zwątpień jest bardzo dużo, bo właśnie ta formuła jest odwróceniem klasycznego biegu. My nie wiemy, kiedy ten bieg się skończy. I nasza głowa pracuje w ten sposób, że my musimy mieć jakąś granicę wyznaczoną. A jeżeli tej granicy nie ma, no to musimy właśnie tę głowę czymś zająć. Czy to będzie jakaś fajna myśl, czy możemy posłuchać audiobooka albo muzyki. Albo podziwiać przyrodę, której akurat tam nie brakowało - przyznaje ultramaratończyk z Leszna.
Światowy sukces sprzed kilku dni bardzo go cieszy, choć za największy życiowy uważa rodzinę.
- Tak naprawdę moim sukcesem jest szczęście mojej rodziny. Natomiast to, co ja robię, jestem amatorem. I czerpię przyjemność z biegania. Bieganie też daje mi spokój, a więc może to dziwnie zabrzmi, ale ja pojechałem na te zawody odpocząć. Jest to niebywale ogromny sukces, który tak naprawdę dotarł do mnie, jakby do mojej świadomości kilka dni po przyjeździe do domu. Kiedy zobaczyłem, co się zaczęło dziać w mediach społecznościowych i w sieci. I zaproszenia jakie dostałem do nawet nie samych grup, ale na same zawody - w zasadzie w każdym miejscu na świecie w tej formule. Także jestem bardzo szczęśliwy. Zobaczymy, co czas pokaże - mówi Ł. Wróbel.
Teraz ultramaratończyk skupia się na październikowych Indywidualnych Mistrzostwach Świata w Tennessee.
- Wyzwań nie brakuje. Najważniejszym wyzwaniem, które jest przede mną to są Indywidualne Mistrzostwa Świata, które odbędą się w październiku tego roku w Stanach Zjednoczonych w Tennessee. Tam staną naprzeciwko siebie najlepsi z najlepszych z całego świata. Część z tych zawodników znam, bo poznałem ich na innych zawodach, między innymi w Anglii, ale też w innych miejscach. Więc bardzo się cieszę na to wydarzenie. Przygotuję się do tego okresu, czyli jakby wrócę do formy i też chciałbym zbudować taką siłę wewnętrzną i mental, żeby nic mi nie przeszkodziło.
Jak w każdym sporcie, ważna jest odpowiednia dieta i czas na regenerację. Szczególnie, że zawód policjanta też jest wymagający.
- Moim zdaniem, najgorsze w tych wyzwaniach jest brak snu. Permanentny brak snu powoduje też pewne problemy, a więc trzeba w krótkim czasie starać się maksymalnie wypocząć, bo układ nerwowy zostaje mocno obciążony i trzeba o niego zadbać. Szczególnie w mojej pracy koncentracja, skupienie i podzielność uwagi jest niesłychanie ważna. Dlatego no staram się jak mogę, żeby właśnie pozwolić organizmowi wypoczywać w wolnych chwilach. Dieta jest bardzo ważna dla każdego, nie tylko dla tych, którzy odprawiają sport. Od kilkunastu lat nie jem zwierząt. Słodycze, no oczywiście, że jem. Jestem tylko człowiekiem i nie wyobrażam sobie kawki bez czegoś słodkiego. Natomiast z rozsądkiem i z takim zdrowym podejściem. Inaczej jest troszeczkę po zawodach, kiedy nasz organizm jest troszeczkę wyjałowiony i potrzebuje wielu różnych substancji odżywczych, nie tylko mikroelementów, ale też właśnie tłuszczy. Także teraz mam taki okres, kiedy mogę więcej - mówi Łukasz Wróbel.
Motyla Noga
Gdy słyszy swoje przezwisko "Motyla Noga" uśmiecha się. Nie pamięta, kiedy do niego przylgnęło.
- Ja jestem osobą raczej drobną, nie jestem nadbudowany mięśniami, zresztą bieganie spala. A więc "Motyla Noga" dlatego, że pomimo tego, że nie jestem może mocnej konstrukcji, ale jestem bardzo mocny i potrafię.
Bieganie to nie jedyne jego hobby. Lubi obcowanie z górami i przyrodą, lubi się wspinać. Ma uprawnienia taternickie.