Kosztowna rozmowa z nieznajomym
Oszuści wymyślają różne historie, żeby przejąć nasze oszczędności. Najbardziej popularne w ciągu ostatnich lat (i ciągle niestety skuteczne) są metody "na policjanta" oraz "na pracownika banku". Temu pierwszemu (pod którego podszywa się oszust) trzeba zwykle zapłacić, żeby bliska osoba po rzekomym spowodowaniu wypadku nie miała problemów, a fałszywy pracownik banku ostrzega, że nasze pieniądze są zagrożone i trzeba je przelać na "bezpieczne konto techniczne" (a tak naprawdę na konto oszusta).
Oszust, który zadzwonił do 49-latka poinformował go, że doszło do próby zaciągnięcia kredytu na jego dane.
- Oszust nakazał mu pojechać do banku, a następnie zawrzeć umowę kredytu gotówkowego, obserwując przy tym reakcję pracownika, gdyż może być on uwikłany w ten proceder. Mężczyzna, chcąc ratować zgromadzone oszczędności, wykonał instrukcje przekazane przez oszusta. Zgromadzone na rachunku oszczędności oraz z zaciągniętej pożyczki wypłacił, a następnie zgodnie ze wskazówkami, wpłacał je we wpłatomacie na kody BLIK podawane przez przestępcę. Mężczyzna, wierząc, że w ten sposób chroni swoje pieniądze, przekazał oszustom 156 tys. złotych - mówi Jarosław Lemański, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Kościanie.
Gdy 49-latek zorientował się, że został oszukany, było już za późno. Zostało mu poste konto i kredyt do spłacenia.