Od Relaksu do Boszkowa
Pierwsza edycja Euforia Festival odbyła się w 2005 roku. – Miałem wtedy 19 lat, to były wspaniałe czasy – wspomina Adrian Ratajczak, promotor i organizator wydarzenia. W tamtym czasie był jeszcze związany z legendarnym klubem Relaks w Lesznie. To właśnie tam, w klubowych murach, narodziła się idea przeniesienia muzyki klubowej w plener. – Jeśli mieliśmy gdzieś wyjść z imprezą poza klub, to naturalnym wyborem było Boszkowo. Znam to miejsce od dziecka, moi rodzice prowadzili tam latem gastronomię – dodaje.
Wspomnienia z pierwszych edycji mogą dziś wydawać się wręcz nieprawdopodobne. – DJ-e jedli gyrosa z frytkami i surówką, palcami, bo zabrakło sztućców. Dziś ich backstage to stoły zastawione drogimi alkoholami i przekąskami. Czasy się zmieniły – śmieje się Ratajczak.
Euforia, która dojrzewa razem z twórcami
Z roku na rok festiwal zmieniał się – nie tylko pod względem technologicznym, ale też organizacyjnym. – W miarę jedzenia rośnie apetyt. Chcieliśmy, żeby każda edycja była lepsza od poprzedniej. Uczyliśmy się i doskonaliliśmy – mówi Adrian. Po drodze były też kryzysy, zwątpienia i pandemia, która mocno dała się we znaki branży eventowej.
– Zastanawiałem się wiele razy, czy to już nie koniec. Przy każdej imprezie zadaję sobie to pytanie: „Czy mam jeszcze siłę? Czy warto?” – przyznaje szczerze. Mimo to, po każdej edycji w głowie od razu pojawiają się nowe pomysły. – Po ostatnim Transformations 2024 leżałem w łóżku w hotelu, patrzyłem w sufit i już myślałem, co zrobimy w przyszłym roku. Nie ma dnia bez Euforii.
Zmieniła się scena, zmienili się DJ-e i publiczność
Na przestrzeni dwóch dekad zmieniło się niemal wszystko: muzyka, sprzęt, wymagania techniczne i – co szczególnie zauważalne – podejście artystów do swojej pracy. – Dawniej DJ-e po setach zostawali na imprezie, bawili się, śmiali. Dziś często pół godziny po zejściu ze sceny już ich nie ma – to dla nich po prostu praca – mówi Ratajczak.
Zmieniła się też publiczność. – Kiedyś wystarczyły dwa głośniki i dobra muzyka. Dziś trzeba wpompować ogromne środki w scenografię, efekty, nagłośnienie. Ludzie oczekują jakości. I słusznie – jeśli za coś płacą, mają prawo wymagać.
Euforia Festival 2025: Trance w piątek, światowe gwiazdy w sobotę
Choć przez 20 lat wiele się zmieniło, Euforia Festival pozostaje wierna swoim korzeniom. – Piątek to będzie ukłon w stronę trance'u, od którego wszystko się zaczęło. Zaprosiliśmy Subculture – jedną z najważniejszych wytwórni trance’owych, z takimi gwiazdami jak John O’Callaghan czy Bryan Kearney – zapowiada organizator.
Sobota to już zupełnie inna bajka. – Stawiamy na rozwój i przyciągamy największe gwiazdy IDM. Zagrają Nervo, Will Sparks, Brennan Heart, MaLa, a także legenda techno – Umek. To nazwiska, które dziś występują na największych scenach świata, takich jak Tomorrowland.
A co z niedzielą? – To nasze tradycyjne after party. Atmosfera jest luźniejsza, to taki moment oczyszczenia po całym maratonie. Zawsze na to czekam – przyznaje Adrian.
Festiwal to ogrom pracy
Organizacja festiwalu tej skali to zadanie na cały rok. – Nie ma czegoś takiego jak urlop po Euforii. Od razu myślimy, co dalej. Trzeba zabukować DJ-ów, uzyskać zgody, prowadzić kampanię promocyjną, ogarnąć technikę. Nie ma prostych zadań. Wszystko to wymaga czasu, ludzi i zaangażowania.
Na pytanie, czy jubileuszowa, 20. edycja to coś więcej niż muzyka, odpowiada: – Zawsze staramy się, żeby Euforia była czymś więcej. Nie chcę zdradzać wszystkiego, ale na pewno przygotowaliśmy kilka niespodzianek. Chcemy, żeby każdy poczuł magię tego miejsca i tej historii, którą razem tworzymy.
Euforia Festival 2025 zapowiada się jako wydarzenie, które po raz kolejny połączy pasję, profesjonalizm i sentyment. Jak mówi Adrian Ratajczak: – To więcej niż festiwal. To styl życia, który trwa już 20 lat.
Polecany artykuł: