„Startuję, bo mam dosyć rozmontowywania państwa”
Zandberg w swoim przemówieniu tłumaczył powody swojej kandydatury, podkreślając, że chce powstrzymać dalsze osłabianie roli państwa.
– Startuję w tych wyborach, bo mam dosyć tego, że polska polityka stała się licytacją pomiędzy facetami, którzy chcą rozmontowywać polskie państwo. Patrzę na Trzaskowskiego, Nawrockiego i Mentzena – wszyscy ścigają się w tym, kto szybciej wycofa państwo z odpowiedzialności za kluczowe obszary życia społecznego – mówił lider Razem.
Polecany artykuł:
Ochrona zdrowia: ostatni dzwonek na ratunek
Zandberg poświęcił dużą część wystąpienia na temat sytuacji w służbie zdrowia. Podkreślał, że jeśli państwo nie zwiększy finansowania ochrony zdrowia do 8% PKB, system stanie się całkowicie niewydolny.
– Jeżeli nie doinwestujemy publicznej ochrony zdrowia na serio, to kolejki wydłużą się tak, że nastąpi spontaniczna prywatyzacja. Powiatowe szpitale będą zamykane, a ich budynki przejmą prywatne firmy, które przekształcą je w kliniki medycyny estetycznej. A co z ludźmi? Dla nich nie będzie porodówek, nie będzie SOR-ów, nie będzie dostępu do podstawowej opieki zdrowotnej – ostrzegał polityk.
Dodał także, że państwo powinno jasno określić zasady pracy lekarzy:
– Skoro płacimy lekarzom naprawdę bardzo dobrze, to mamy prawo od nich wymagać pełnego poświęcenia pracy w publicznym szpitalu, zamiast zatrudniania się na ułamki etatu, by resztę czasu spędzać w prywatnej praktyce. Trzeba skończyć z tą patologią!
Polecany artykuł:
Krytyka Mentzena i „liberalnej licytacji”
Zandberg nie szczędził gorzkich słów wobec Sławomira Mentzena i jego zwolenników, którzy głoszą ideę minimalnego państwa.
– Niektórym partiom w rządzie spodobał się pomysł licytowania się z panem Mentzenem, kto szybciej zwinie państwo. Mniej podatków, mniej usług publicznych – ale to oznacza, że nie będzie publicznych szpitali, szkół i komunikacji. Takie myślenie prowadzi Polskę do słabości i bezbronności – stwierdził lider Razem.