Będzie jednak Rekord Guinnessa? Patryk Hampel z Leszna myśli o kolejnym!

i

Autor: hak, Radio Eska

Będzie jednak Rekord Guinnessa? Patryk Hampel z Leszna myśli o kolejnym!

2022-05-24 17:28

Nie wyrobił się w czasie, ale jeszcze nie wszystko stracone. Możliwe, że wyczyn Patryka Hampela zostanie jednak wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa. W weekend leszczyński triathlonista pokonał dystans potrójnego Ironmana w hali. I ma już pomysł na kolejne, jeszcze bardziej szaleńcze wyzwanie.

Na pokonanie w sumie 678 km w basenie, na rowerze wpiętym w trenażer i na bieżni mechanicznej Patryk miał 45 godzin. Zrobił to po czasie, w nieco ponad 55 godzin.

Walczymy do końca, nie poddaliśmy się, dystans został ukończony. Teraz weryfikacja całego rekordu, wydarzenia przez federację Guinnessa. Weryfikacja potrwa ok. 3 miesięcy. Mamy nadzieję, że zostanie to zaliczone. Te 45 godzin zostało wytyczone przez nich, a główna federacja Ultra Triathlonu wykazuje 61 godzin na dystans. Jest więc duża szansa, że jednak ten Rekord Guinnessa zostanie przyznany - mówi Patryk Hampel.

Skąd więc 45 godzin?

Guinness stwierdził, że robi się zbyt popularny i żeby odstraszyć robią bardzo duże załamania czasowe - uważa leszczyński triathlonista. - Nas nie odstraszyli.

Jeśli rekord nie zostanie przyznany, Patryk będzie musiał zadowolić się Rekordem Polski i na pewno będzie chciał ponowić próbę ustanowienia Rekordu Guinnessa w 3-krotnym Ironmanie w hali.

A jeżeli okaże się, że certyfikat jest przyznany to jest plan na 5-krotnego Ironmana w wersji halowej, ale w troszkę dalszym czasie - zdradza Patryk Hampel. - 19 km pływania, 900 km na rowerze i 210 km biegu.

Taki dystans Ironmana w tradycyjnej wersji ma na swoim koncie rekordzista świata Robert Karaś, mentor i trener Patryka.

Co poszło nie tak na próbie ustanowienia rekordu w 3-krotnym halowym Ironmanie?

Mieliśmy 45 godzin. Czy ja będę robił przerwy, czy nie, Guinnessa to nie interesuje. Uciekło nam ze względu na lekkie odcięcie, błąd żywieniowy i musiała być dłuższa przerwa. Musiałem dojść od siebie, popracować nad treścią pokarmową, żeby jedzenie zaczęło się przyswajać, bo głowa chciała, a ciało mówiło "nie" - mówi sportowiec.

A to co zrobił w weekend już było ogromnym wysiłkiem, po którym jeszcze długo jego organizm będzie dochodził do siebie.

Bolało, było duże piekło tak naprawdę. Walka z sobą, walka z organizmem. Ale jest ok, potrafię chodzić- uśmiecha się Patryk.

Dlatego już w ten weekend weźmie udział w biegu "2 setki dla Zuzi" nad zalewem w Rydzynie.