Zdecydowanym faworytem byli goście, ale zespół z Leszna miał pomysł na to spotkanie, czyli zmusić przeciwnika do gry atakiem pozycyjnym i czekać na wyjścia z kontrą. To była dobra taktyka. Rekord mocno się męczył, ale był w tej grze cierpliwy. W 11 minucie zrehabilitował się za wcześniejszą wyborną okazję Jan Janovsky i Rekord objął prowadzenie. Podopieczni trenera Tomasza Trznadela nie podłamali się i kilka minut później doprowadzili do wyrównania po strzale Sebastiana Wojciechowskiego. Niestety gospodarze nie utrzymali tego sensacyjnego remisu do końca I połowy. W 20 minucie zespół z południa kraju znów prowadził po bramce Matheusa Ferreiry.
Po zmianie stron stroną prowadzącą grę dalej był rywal. Miejscowi dalej szukali szans z kontry. Były takie okazje. Mieli je: Konopacki, Olszak i Molicki, ale nic nie chciało niestety wpaść. Rywal za to trafił na 3:1 po bramce Michała Marka i taką też honorową porażką leszczynian zakończyło się to spotkanie. Nasz zespół nie ma się czego wstydzić, choć punktów niestety z tego nie ma. Już 7 października kolejne ligowe spotkanie. GI Malepszy Futsal Leszno wybierze się na mecz z beniaminkiem z Lęborka.