Wiedział, co robi
Opinia biegłych psychiatrów jest jedną z kluczowych w toczącym się od ubiegłego roku śledztwie.
- Z tej opinii psychiatrycznej wynika, że Mateusz J. był poczytalny. Nie miał on z przyczyn chorobowych zniesionej poczytalności, czy też w znacznym stopniu ograniczonej. Biegli psychiatrzy stwierdzili, że jest on zdrowy psychicznie, że może brać udział w toczącym się postępowaniu, stawać przed sądem i bronić. Natomiast biegli stwierdzili u niego zaburzenia osobowości o charakterze psychopatycznym, które charakteryzują się głęboko zaburzoną osobowością z cechami skrajnego egocentryzmu i z cechami traktowania pokrzywdzonej w poniżający sposób i z kompletnym nieliczeniem się z jej uczuciami - mówi Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Prokuratura czeka jeszcze na opinię biegłego seksuologa, która pozwoli zakończyć śledztwo i przygotować akt oskarżenia.
Za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad kobietą 35-letniemu mężczyźnie grozi od 5 do 30 lat więzienia.
Koszmar kobiety
30-latka poznała swojego oprawcę w internecie. Gehenna zaczęła się krótko po przyjeździe do mężczyzny i trwała od lipca 2020 roku do sierpnia 2024. 35-latek więził ją w kamienno-ceglanej komórce na posesji swoich rodziców, zamykanej na kłódkę. Kobieta nie miała tam niczego, ani dostępu do naturalnego czy sztucznego światła, ogrzewania, toalety, wody i jedzenia. Mężczyzna bił ją pięściami i różnymi przedmiotami, złośliwie golił jej włosy na głowie, wyprowadzał ją na zewnątrz w założonej kominiarce, przemocą i groźbami doprowadzał do obcowania płciowego, przynajmniej dwukrotnie to nagrywając telefonem. W sierpniu 2023 roku kobieta trafiła do szpitala z ciężkimi obrażeniami ciała. W lipcu 2024 roku 30-latka próbowała targnąć się na swoje życie.
O dramacie kobiety miał nikt nie wiedzieć, rodzice mężczyzny czy sąsiedzi.
- Prokurator ustalił, że te czynności, które były podejmowane przez podejrzanego, były naprawdę robione w głębokiej tajemnicy. I na tym etapie postępowania prokurator nie znalazł postaw do tego, aby postawić zarzuty jakiejkolwiek innej osobie - mówi L. Łukasiewicz.
Sprawa wyszła na jaw, gdy w sierpniu ubiegłego roku mężczyzna zawiózł 30-latkę do szpitala z urazem głowy i stawu barkowego, który doprowadził do niedowładu dwóch palców. Wtedy kobieta zdecydowała się opowiedzieć lekarzom o koszmarze, jakiego doświadczała. Jej oprawca przebywa w areszcie. Miejsca pobytu jego ofiary prokuratura nie ujawnia.