Pierwsze minuty były wyrównane, ale później zaczęły przeważać leszczynianki. Nie był to jednak najlepszy mecz, bowiem gospodynie grały tak, jak pozwalały na to rywalki. Do przerwy udało się zbudować 13-punktową przewagę. II połowa rozpoczęła się od festiwalu „trójek”. Rozpoczął Rybnik, ale potem dwa razy trafiła Pietrzak i raz Walentowska, co spowodowało już 19-punktową różnicę. Miejscowe zbyt mocno uwierzyły, że jest po wszystkim, co było zgubne. RMKS zaczął twardo bronić, czym sprawiał problemy zespołowi z Leszna. Drużyna ze Śląska trafiła kilka rzutów i wróciła nieoczekiwanie do gry, bo po III kwartach było tylko 58:52.
Na szczęście nic złego się w tym meczu dla gospodyń nie wydarzyło. Ostatnie 10 minut to wyraźna przewaga Pompax Tęczy i nerwowe poczynania Rybniczanek. Z agresją przesadziła Najduch, która otrzymała przewinienie dyskwalifikujące. Szloser wykorzystała wtedy cztery rzuty wolne, a przewaga urosła do znacznych rozmiarów. Mecz zakończył się wynikiem 86:69.
My sami napędziliśmy ten rytm walki. One wyszły agresywnie, zgadza się - był mecz na pograniczu faulu, mocny. Zresztą, te przewinienia niesportowe o tym świadczą. Ale u nas takie małe "gwiazdorstwo" zafunkcjonowało. Przy 20 punktach takie uśmiechy, kilka akcji takich bez taktyki, każdy chciał zagrać swoją koszykówkę, a rywal to wykorzystał. Trzy szybkie "trójki", kilka pretensji do sędziów, bo tam gdzieś nie gwizdnięte i się zaczęło. Niepotrzebnie. Na szczęście udało nam się uspokoić, wróciliśmy do tego meczu. Ale nie możemy sobie na to pozwolić, bo z mocniejszym przeciwnikiem na pewno to się zemści - mówił Krzysztof Zajc, trener Pompax Tęczy Leszno.
Punkty dla Pompax Tęczy zdobywały: Szloser 26 (3x3), Walentowska 21 (4x3), Pietrzak 11 (3x3), Ratajczak 10 (14 zb), Pisera 8 (1x3), Hołtyn 6, Skrzypczak 2, Jędryczka 2, Siwińska 0, Pacholczyk 0, Grabska 0.
Po tej wygranej nasze panie awansowały na 2 miejsce w tabeli, ale trzeba zauważyć, że wszystko wyrówna się dopiero w środę, bo kilka drużyn dopiero wtedy rozegra swoje spotkania.