Spis treści
Program „Wielkopolska przyjazna zwierzętom” po raz trzeci
Miasto Leszno zakończyło realizację trzeciej edycji programu „Wielkopolska przyjazna zwierzętom”, współfinansowanego przez Województwo Wielkopolskie. W jego ramach w 2025 roku przeprowadzono 66 zabiegów weterynaryjnych – w tym 53 sterylizacje i 13 kastracji bezdomnych (dzikich) kotów.
Całkowita wartość programu wyniosła 20 tysięcy złotych, z czego połowę – 10 tysięcy – stanowiło dofinansowanie z budżetu województwa. Celem akcji było ograniczenie populacji kotów wolnożyjących oraz poprawa ich warunków bytowych.
Choć to realna pomoc, to zdaniem wolontariuszy – niewystarczająca. Skala problemu jest bowiem o wiele większa, niż pozwalają objąć nawet najlepsze lokalne inicjatywy.
Wolontariusze alarmują: to za mało
Od lat na rzecz wolno żyjących kotów w Lesznie działa Magdalena Mikołajczyk, wolontariuszka, która z własnych środków i dzięki wsparciu mieszkańców dokarmia, leczy i sterylizuje zwierzęta.
– „Jest tych kotów bardzo dużo, ponieważ pomimo akcji sterylizacji i kastracji ludzie wciąż nie biorą odpowiedzialności za swoje zwierzęta. Wypuszczają koty, nie sterylizują ich, a to prowadzi do niekontrolowanego rozmnażania. W Lesznie mówimy o setkach, jeśli nie tysiącach zwierząt” – mówi wolontariuszka.
Podkreśla, że liczba wykonanych w tym roku zabiegów to kropla w morzu potrzeb:
– „To mało. To bardzo mało. Jedna kotka może mieć cztery mioty rocznie, a w każdym po cztery, pięć kociąt. Rachunek jest prosty – bez masowej sterylizacji ten problem będzie narastał” – dodaje.
Polecany artykuł:
Problem bezdomnych kotów narasta
Wolontariusze zwracają uwagę, że bezdomne koty to nie tylko problem Leszna, ale także okolicznych wsi i mniejszych miejscowości, gdzie o sterylizacji praktycznie nikt nie słyszał.
– „Na wsiach koty rozmnażają się w sposób zupełnie niekontrolowany. Ludzie uważają, że kot sobie poradzi, że złapie mysz i przeżyje. To nieprawda. Widziałam tam chore, wychudzone, cierpiące zwierzęta, które nie mają żadnych szans na przetrwanie zimy. To mnie po prostu przeraża” – opowiada Mikołajczyk.Jak dodaje, coraz więcej osób zgłasza przypadki bezdomnych zwierząt, ale nadal brakuje systemowego wsparcia i większych środków na działania prewencyjne.
– „Fundacje są przepełnione, nie mają środków na leczenie i karmę. A każda złotówka wydana na sterylizację to inwestycja w ograniczenie cierpienia setek kotów” – zaznacza.
Dlaczego ludzie nie sterylizują kotów?
Koszty zabiegów to dla wielu osób wciąż bariera nie do pokonania. Sterylizacja jednej kotki kosztuje dziś od 300 do 400 złotych – kwotę, na którą nie wszystkich stać.
– „Ceny wzrosły, a nie każdy wie, że można skorzystać z programów pomocy. Miasto i fundacje starają się organizować tańsze akcje, ale to ciągle za mało. Warto byłoby zwiększyć finansowanie, bo inaczej nie opanujemy tej sytuacji” – mówi wolontariuszka.Mikołajczyk podkreśla, że wciąż pokutuje błędne przekonanie, iż koty „same sobie poradzą”:
– „Ludzie wciąż myślą, że kot to wolny duch, że da sobie radę na dworze. Ale to nieprawda. Te zwierzęta giną z głodu, chorób, pod kołami samochodów. Potrzebna jest edukacja i świadomość, że sterylizacja to nie kaprys, tylko obowiązek odpowiedzialnego właściciela.”
Adopcja i świadomość – klucz do zmian
Wolontariuszka apeluje do mieszkańców, by zamiast kupować zwierzęta, adoptowali koty z fundacji – tam, gdzie są one już wysterylizowane i przygotowane do życia w domu.
– „Jeśli ktoś chce mieć kota, niech weźmie go z fundacji. Te zwierzęta są leczone, odrobaczone i po zabiegach. Po co dokładać problemów, skoro można pomóc istniejącemu już zwierzakowi?” – apeluje.
Dodaje też, że sama sterylizacja nie wystarczy, jeśli w społeczeństwie nie zmieni się podejście do zwierząt:
– „To my, ludzie, jesteśmy odpowiedzialni za te zwierzaki. One nas potrzebują. Dopóki nie zrozumiemy, że nie żyjemy sami na tym świecie, dopóty będziemy mieć problem z bezdomnością zwierząt.”
Choć program „Wielkopolska przyjazna zwierzętom” w Lesznie przynosi realne efekty, to skala wsparcia jest wciąż niewystarczająca. Każda sterylizacja to ważny krok, ale wciąż zbyt mały, by zatrzymać lawinowo rosnącą liczbę bezdomnych kotów.
Jak podkreślają wolontariusze – trzeba więcej środków, edukacji i systemowego wsparcia, by Leszno rzeczywiście mogło stać się miastem przyjaznym zwierzętom.
