Spis treści
Fatalne warunki w poradni. „Nie mamy nawet ciepłej wody”
Poradnia MONAR w Lesznie od lat funkcjonuje w budynku należącym do MZBK. To siedziba, która bardziej przypomina zapomniany magazyn niż miejsce wsparcia dla osób zmagających się z uzależnieniami. Brak ciepłej wody, brak otwieranych okien, niestabilne ogrzewanie – to codzienność pracowników.
Kierowniczka poradni, Agnieszka Okoniewska, nie owija w bawełnę: – „Nie mamy ciepłej wody. Od pięciu lat. Wczoraj dopiero ktoś był sprawdzić, czy da się podłączyć urządzenie, które by ją wreszcie zapewniło” – mówi.
To jednak dopiero początek problemów. W gabinetach nie można nawet przewietrzyć pomieszczeń.
– „Chciałabym otworzyć okno w gabinecie, żeby przewietrzyć po pracy z pacjentami. Nie mogę. Mamy luksfery” – przyznaje kierowniczka.
Ogrzewanie? Jest, ale pod jednym warunkiem: pracownice muszą same palić w piecu.
– „Jak zostałam kierownikiem, pierwszą rzeczą, którą musiałam zrobić, było kupienie pieca. Same dokładamy do pieca, same go czyścimy. Czasem pomaga mój mąż. Tak sobie radzimy” – mówi Okoniewska.
MONAR Leszno od dawna prosi o nową siedzibę. Efektów brak.
500 osób miesięcznie. MONAR pęka w szwach
Choć warunki przypominają poprzednią epokę, poradnia pracuje pełną parą – od 8:00 do 19:00, pięć dni w tygodniu. Każdego miesiąca przewija się tu około 500 osób. To liczby, które pokazują, jak ogromne jest w regionie zapotrzebowanie na profesjonalną pomoc.
– „Jesteśmy placówką NFZ. Jeśli ktoś zgłasza się pierwszy raz, zapisujemy go na najszybszy możliwy termin. Nikogo nie zostawiamy” – podkreśla kierowniczka.
Pomoc otrzymują osoby uzależnione, współuzależnione, osoby w kryzysach, a także ci, którzy po prostu nie wiedzą, co dalej robić z problemem w rodzinie.
Mimo to MONAR w Lesznie przez lata pozostawał instytucją „na uboczu”. – „Mówi się o nas mało. A my jesteśmy potrzebni” – dodaje Okoniewska.
Polecany artykuł:
Coraz młodsi pacjenci. „Przychodzą 13- i 14-latkowie”
Największym wstrząsem jest to, jak zmienił się profil pacjentów. W poradni pojawiają się coraz młodsi – w wieku 13–14 lat. Zwykle przychodzą z rodzicami, bo sami nie widzą problemu.
– „Młodzi nie chcą przychodzić. Uważają, że nie mają problemu. ‘To jest coś dobrego, po co ktoś ma mi mówić, że to złe’ – słyszymy nieraz. Ale rodzice są przerażeni” – tłumaczy Okoniewska.
Najczęściej chodzi o marihuanę, ale pojawia się też amfetamina, metamfetamina, mefedron i alkohol. Dostępność substancji w Lesznie jest – jak mówią pacjenci – „bardzo łatwa”.
– „To iluzja, że narkotyki są trudno dostępne. Dzisiaj wystarczy chwila. Internet, komunikator i już” – dodaje kierowniczka.
Brak perspektyw, brak wsparcia. „Nie wierzę, że coś się zmieni”
MONAR od lat stara się o przeniesienie placówki do innego, godnego budynku. Rozmowy z urzędem miasta trwają – bez skutku.
– „Nie wierzę, że 2026 rok coś zmieni. Już nie. Widziałam wiele obietnic, ale wciąż jesteśmy w tym samym miejscu” – przyznaje Okoniewska.
Kierowniczka przyznaje, że w Poradni MONAR w Lesznie pracuje się najtrudniej w Polsce.
– „Na zebraniach w Warszawie widzę, jakie zmiany zachodzą w innych poradniach. A my? My jesteśmy najgorszą placówką w kraju. W najgorszych warunkach” – podsumowuje.
Mimo wszystko pracownicy starają się robić, co mogą. Ostatnio ogłosili na Facebooku prośbę o kwiaty, by choć trochę poprawić wygląd wnętrza.
– „Odzew był ogromny. Mamy kwiaty, obrazy, kwietniki. To drobiazg, ale dodaje otuchy” – mówi.
Niestety kwiaty nie rozwiążą największego problemu – braku godnych warunków dla ludzi, którzy pomagają innym wyjść z kryzysu.