Tegoroczny sezon wyścigów górskich zakończył się w miniony weekend eliminacją w Słowacji. "Herbi" był w na tyle bezpiecznej sytuacji po wcześniejszych rundach, że ten etap mógł sobie odpuścić.
Mamy tytuł Mistrza Polski w klasie 5a tym razem. Prawdopodobnie ta klasa zostanie zablokowana dla aut 4-napędowych w przyszłym roku. Ale póki co, cieszymy się. Łatwo nie było, bo czasy ciężkie, także wielkie podziękowania dla sponsorów i miasta, które też mi trochę pomaga - mówi Piotr Rudzki.
Teraz "Herbi" myśli już o nowym sezonie, nierozłącznie z mitsubishi lancerem evo 10.
Prawdopodobnie będę musiał zmieniać klasę znowu na mocniejszą. I tu będzie kwestia budżetu. Żeby mieć auto takie konkurencyjne do tej klasy, w której startowaliśmy w poprzednim sezonie, to na stan dzisiejszy trzeba zrobić silnik - wzmocnić go, "zakuć" motor i mocniejszy program zrobić - na 500 KM (bo teraz jest 440). Samochód jest super, na bieżąco serwisowany. Tak naprawdę te serwisy pochłaniają mnóstwo pieniędzy, żeby te auto było bezawaryjne, bo w tych samochodach 4-napędowych jest niestety taka zasada "lepiej zapobiegać, niż leczyć".
A to drogi sport i po wygranej pozostaje głównie satysfakcja.
Jeżeli chodzi o motosport to jedyną dyscypliną, na której można zarobić to jest żużel. Tam są płatne punkty, wiadomo, trzeba je zainwestować, ale można zarobić jak jest się dobrym. W pozostałych dyscyplinach motosportu nie ma takiej możliwości, chyba że ktoś ma bogatego tatę, wujka. Jeżeli chodzi o rywalizację w mojej klasie to spokojnie mógłbym jeszcze 30 proc. kwoty (budżetu) dołożyć i byłby nadal "na zero". Jest jak jest. Jeden pali papierosy, a drugi ma inną adrenalinę - dodaje P. Rudzki.
To kolejny tytuł mistrzowski w sportowej karierze "Herbiego". Na swoim koncie ma też trzy tytuły mistrza w rajdach samochodowych. Jest jednym z nielicznych zawodników, który ma tytuł Mistrza Polski w dwóch dyscyplinach.