Zabytkowy koszmar w sercu Leszna
Przy ruchliwej ulicy Tama Kolejowa niszczeje potężny kompleks dawnej rzeźni miejskiej. Gdy w 1891 roku otwierano go z wielką pompą, był symbolem rozwoju i nowoczesności. Dziś przypomina raczej plan filmowy postapokaliptycznego thrillera – z powybijanymi szybami, osypującymi się murami i zdziczałą roślinnością.
Od przemysłu do niebezpiecznej ruiny
Zamiast gwaru pracy i zapachu świeżego mięsa, na terenie rzeźni panuje cisza przerywana odgłosami złomiarzy i interwencji służb. W pustostanach szukają schronienia osoby bezdomne, zdarzają się pożary i nielegalne składowanie odpadów. Straż miejska regularnie interweniuje, a budynki grożą zawaleniem. W ostatnich latach doszło tu nawet do dwóch tragicznych wypadków śmiertelnych.
Miasto bezsilne wobec prywatnej własności
Choć problem jest widoczny od lat, formalnie teren należy do prywatnej spółki. Kontakt z właścicielem jest praktycznie niemożliwy, podatki nie są płacone, a nakazy zabezpieczenia obiektu nie przynoszą efektu. – „To straszny widok, natomiast trzeba mieć świadomość, że miasto Leszno nie jest właścicielem terenów po starej rzeźni. To teren prywatny. Wielokrotnie, jeszcze w poprzedniej kadencji, pisaliśmy monity dotyczące tego, co tam się dzieje” – mówi prezydent Leszna Grzegorz Rusiecki. Podkreśla, że możliwości miasta są ograniczone: „Chciałoby się, żeby to był teren piękny, ale prezydent miasta ma bardzo ograniczone możliwości wpływania na to, w jaki sposób on wygląda”.
Zabytek czy ciężar?
Niektóre budynki – jak hala uboju czy blok chłodniczy – wciąż figurują w gminnej ewidencji zabytków. Po latach zaniedbań ich wartość historyczna jest jednak znikoma. Coraz częściej słychać głosy, że jedynym rozwiązaniem może być rozbiórka, choć wymagałaby ona uregulowania kwestii własnościowych i uzgodnień konserwatorskich.
Pytanie o przyszłość
Stara rzeźnia w Lesznie to dziś przede wszystkim problem: niebezpieczne ruiny w centrum miasta, źródło interwencji służb i frustracji mieszkańców. Rewitalizacja innych części Leszna trwa, ale bez zgody i działań właściciela szanse na drugie życie tego miejsca są minimalne. Z każdym rokiem zrujnowane mury coraz głośniej domagają się decyzji. Pytanie tylko, kto i kiedy odważy się ją podjąć – i czy dawna rzeźnia w ogóle doczeka się nowego rozdziału.